Z perspektywy pewnej Pani |
poniedziałek, 20 czerwca 2011 17:19 |
Coś wam opowiem z perspektywy pewnej Pani: Szła raz pewna Pani przez Beskid Żywiecki. Podziwiała piękne panoramy, bo i przecudna pogoda temu sprzyjała, a i nastrój do wędrówki niczego sobie. A że szła już tak trzeci dzień uznała, że słusznym byłoby gdzieś przysiąść na dłużej i odpocząć. Spokój i ciszę szanując nade wszystko, wybrała Halę Górową. Była tu wcześniej kilka razy i zimą, i latem. Ot, przyjemne wspomnienia. Przychodzi na miejsce, a oczom jej ukazuje się widok odstręczający. Zakisła chata, ławki powywracane w najdziwniejszych miejscach bazy, pełno badyli - wszędzie tylko nie przy palenisku, porzucone tomahowki, tu i ówdzie parę puszek po piwku (niektóre, honor oddać trzeba, sumiennie podwęglone) lub inna pusta butelczyna, przechodząca w stan ożywiony zielonkawa kaszanka, takaż kiebłasa, z niegdysiejszego ciepełka za kominkiem wypełza włochaty chleb.
Miotłą skleconą z sosnowych witek pozamiatała całą chałupę (a było tego, było), ławkom zwróciła pozycję wertykalną wytarłszy je ściereczką z odzysku (tj. ze źródełka), naznosiła drewna i ogarnęła podwórze z badylstwa, światło dzienne wpuściła do środka okna umywszy, powołała do życia jedyny niedziurawy garnek wygrzebany zza chałupy i takiż zagloniony czajnik, pozbierała puszki i inny śmieć. Ot, delikatne to pobojowisko przywróciła do stanu używalności.
To obca turystka sprząta waszą chałupę. Jest poza sezonem, czyli pole namiotowe jest nieczynne, nie zapewnia żadnych wygód przewidzianych latem. A wy kasujecie ją za nocleg i to po cenach wakacyjnych? Czy to nie jest aby granica bezczelności?
Dzięki za książkowy przykład profesjonalizmu ;-] Pozdrawiam |